poniedziałek, 29 lipca 2013

Imagin "Coś kończy się, żeby coś mogło trwać"part II ;)

Siedzę w parku na ławce, przeżywając to, co się przed chwilą stało. To była zła decyzja, że przyszłam w to miejsce. Wokół pełno zakochanych par okazje sobie uczucia, co nie polepsza mojego stanu. Nie mam im tego za złe, niech cieszą się sobą, życzę im wszystkiego dobrego.
Wstaję z ławki, ale po chwili znów na niej siadam, orientując się, że przecież nie wiem, gdzie mam teraz iść. Wyciągam z kieszeni telefon i wybieram numer do Liam’a – mojego najlepszego przyjaciela.
- Halo? – słyszę jego głos w słuchawce.
- Cześć Liam – mówię drżącym głosem.
- Hej [t.i]. Stało się coś? – w jego głosie można wyczuć niepokój.
- Mogę do ciebie teraz przyjść? – ignoruję jego pytanie.
- Tak, jasne.
Rozłączam się i zaczynam iść w kierunku jego domu. Po policzkach spływają mi łzy, które nieudolnie próbuję powstrzymać. Nie mogę płakać. Moja decyzja była słuszna, postąpiłam rozsądnie. Jednak nie mogę, nie mogę przestać opłakiwać naszego rozstania.
Nareszcie docieram do domu przyjaciela. Szybko wycieram łzy i naciskam dzwonek do drzwi. Dziesięć sekund później drzwi otwiera mi Liam.
- Cześć – mówię sztywno.
- Hej, wejdź – gestem zaprasza mnie do środka. Wchodzę, a on szybko zamyka za mną drzwi. Przez chwilę patrzę mu w oczy, zastanawiając się czy powiedzieć mu o zdarzeniach ostatnich kilku godzin. Decyzję podejmuję szybko, wiedząc, że sama sobie z tym nie poradzę.
- Zerwałam z Harrym. – mój głos nie wyraża żadnej emocji. Liama wyraźnie zatkało. Po poliku spływa mi jedna łza, a za nią następna i następna. Kieruję się w stronę salonu i siadam na kanapie, to właśnie na niej poznałam mojego byłego już chłopaka. Po chwili dołącza do mnie Liam.
- Jak to? – pyta cicho.
- Pokłóciliśmy się, znowu – mówię drżącym głosem – Od waszego powrotu z trasy, często to robiliśmy.
- Nic mi nie mówiłaś – mówi Liam, w jego głosie wyczuwam smutek.
- Myślałam, że to przejdzie, że to przejściowe – przerywam na chwile, aby zaczerpnąć powietrza.
- Jednak nie mogłam już tego wytrzymać i… odeszłam – ostatnie słowo wypowiadam cicho prawie niedosłyszalnie. Po tym wyznaniu zalewam się łzami. Czuję, jak chłopak przytula mnie i głaszcze po głowie.
- Musisz odpocząć – szepcze.
- Tak – mówię. Czuję się jak w transie, jak w  jakimś złym śnie. Kieruję się do pokoju w którym parę razy już spałam, a tam kładę się na łóżku i wycieńczona zasypiam.

Budzę się w środku nocy i czuję, że wyraźnie mnie mdli. Szybko biegnę do toalety i tam zaczynam wymiotować. Po chwili siadam na kafelkach i przykładam rozgrzane czoło do zimnej powierzchni boazerii. Po mojej twarzy spływa łza, a za nią kolejna i kolejna. Zaczynam głośno szlochać. To wszystko miało być inaczej! Inaczej! Wiązałam z nim wielkie nadzieje, ale to wszystko się skończyło. A ja nadal cierpie. To niesprawiedliwe! Zamykam oczy, aby choć trochę się uspokoić, jednak to nic nie daje, zaczynam jeszcze głośniej szlochać. Zaciskam mocniej oczy.
- Uspokój się [t.i]! uspokój! – rozkazuję sobie. Czuję jak ktoś mnie przytula. Otwieram oczy – to Liam. Nawet nie usłyszałam jak wszedł.
- Ciii – uspokaja mnie – Nie płacz. Musisz zapomnieć.
- To nie takie łatwe – szepczę.
- Wiem, ale dasz radę, wiem to. Jesteś silna, poradzisz sobie, tylko nie płacz. Jeszcze sobie kogoś znajdziesz, kogoś kto cie nigdy nie zawiedzie.
- Ja go tak mocno kochałam. – łkam.
- Wiem.
- J-ja myślałam nawet, że to będzie coś na całe życie – wyznaje – Dlaczego tak szybko się skończyło?! Dlaczego?!
- Widocznie tak musiało być.
- Ale dlaczego?! – pytam jakby on znał odpowiedź na wszystko.
- Nie wiem. Ale wszystko będzie dobrze.
- Kłamiesz.
- Nie kłamię.
- Kłamiesz.
- Nie.
Jego optymizm zaczyna mi się udzielać. Wszystko będzie dobrze, tylko muszę zapomnieć. Zapomnieć.
- Chodź. Musisz się wyspać, żeby nabrać sił – delikatnie pomaga mi wstać z podłogi i prowadzi do pokoju. Tam kładę się na łóżku, a on przykrywa mnie kołdrą.
- Dziękuję, Liam – mówię cicho, wycierając ostatnie łzy.
- Zrobiłabyś dla mnie to samo – uśmiecha się.
- Idź już. Ty też musisz się wyspać – odwzajemniam uśmiech.
- Oj tak. Czeka mnie jeszcze niańczenie Harrego – po chwili uświadamia sobie, co powiedział i patrzy na mnie z zakłopotaniem.
- Przepraszam, jeśli sprawiam ci kłopot – mówię, czując jak w oczach zbierają się łzy.
- Nie, to nie tak. Chodzi mi o to, że Harry wkurzył mnie tym, jak bardzo cie zranił i przez niego płaczesz, a pewnie będę go musiał jutro pocieszać, chociaż to wyłącznie jego wina, że cie stracił. – wzdycha, siadając obok mnie na łóżku.
- Wątpie, żebyś musiał go pocieszać. Szybko sobie z tym poradzi – uśmiecham się sarkastycznie. Liam wybucha śmiechem.
- Chyba naprawdę się niedoceniasz.
- Czemu?
- Myślę, że twoja teoria się nie sprawdzi i będzie zupełnie na odwrót.
Wzdycham. Jeszcze zobaczymy kto tu ma rację. Chłopak wstaje i kieruje się w stronę drzwi.
- Liam?
- Tak? – odwraca się.
- Dzięki, za wszystko. – Uśmiech się.
- Spoko. Jak masz problem, to zawsze możesz przyjść z nim do mnie. Jesteś dla mnie jak młodsza siostrzyczka. Zawsze ci pomoge. – To wyznanie głęboko mnie wzrusza. Dzięki niemu wiem, że jest na świecie ktoś, komu choć trochę na mnie zależy.
- Wiem, że to niewiele znaczy, ale ty też możesz na mnie liczyć. – uśmiecham się lekko.
- Znaczy bardzo wiele – puszcza mi oczko – A teraz idź już spać. Dobranoc. – mówi i wychodzi.
- Dobranoc – odpowiadam, a po piętnastu minutach zasypiam niespokojnym snem.
            ***
„Przyjaciele są jak ciche anioły, które unoszą nas, gdy nasze skrzydła zapomniały, jak latać”

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz