wtorek, 6 sierpnia 2013

Imagin "Coś kończy się, żeby coś mogło trwać" Part VII

*tydzień później*

>godzina 9.45<

Stoję przed drzwiami do domu, w którym mieszkałam razem z Harrym. Odwracam się za siebie, sprawdzając, czy furgonetka nadal stoi na swoim miejscu. Mam zamiar spakować do niej swoje rzeczy i zawieźć je do nowego mieszkania. Walizki z ubraniami i rzeczy osobiste już w niej są. Teraz muszę jeszcze włożyć do niej rzeczy, które zostawiłam w moim dawnym mieszkaniu, które dzieliłam z Harrym. Wzdycham i kieruję swoją twarz z powrotem w stronę drzwi. Stoję tu już dobre piętnaście minut, nie mogąc zdecydować się na ich otwarcie. Klucze ściskam w dłoni. Dobrze, że przynajmniej nie będzie tam Styles’a. Chłopcy wyjechali w trasę jakieś sześć dni temu. Wkładam klucz do zamka, biorę głęboki oddech, otwieram drzwi i wchodzę do mieszkania. To, co tam zastaję, sprawia, że otwieram szeroko oczy.
Po całej podłodze porozwalane są ubrania, na meblach widoczny jest kilku tygodniowy kurz, po stole walają się puszki po piwie, wszystko jest w nieładzie. Jeden, wielki burdel.
Nagle słyszę jakiś hałas dochodzący z łazienki. Wzdrygam się.
„Błagam, żeby to był złodziej, błagam żeby to był złodziej” – modlę się w myślach.
Jednak z łazienki wychodzi nie kto inny, jak Harry Edward Styles. Bosze… Za jakie grzechy mnie tak karzesz?!
Chłopak trzyma w ręku ręcznik, którym wyciera mokre włosy. Na mój widok wytrzeszcza oczy, tak jak ja wcześniej.
- [t.i] … - mówi cicho, jakby chciał się upewnić, że to na pewno ja, a nie fatamorgana.
- Co ty tutaj robisz? Miałeś być w trasie – mówię twardym głosem.
- Mamy kilkudniową przerwę – to mówiąc pospiesznie zbiera ciuchy z podłogi, a puszki wrzuca do kosza.
- Och – no tak, to przecież logiczne. Tylko dlaczego Liam nic mi o tym nie wspomniał?
Zaczynam iść w kierunku drzwi.
- Idziesz już? – ton jego głosu jest niepewny, jakby bał się, że to pytanie mnie zdenerwuje. Odwracam się do niego przodem.
- Idę po pudła, zaraz wracam.
- Jakie pudła? – pyta zdezorientowany.
- A jak mam wynieść stąd swoje rzeczy? – odpowiadam pytaniem na pytanie i szybko odwracam się, kontynuując swój marsz.
Po chwili wracam z pięcioma pudłami w ręku zastając Harrego z miną, jakby właśnie dostał od kogoś pięścią w twarz. Wymijam go wiedząc, że długo nie zniosę widoku jego w takim stanie. Nie chce zadawać mu bólu, ale co mam zrobić? Wrócić? Nie.
Wchodzę do sypialni. Z szafy wyciągam resztkę moich ubrań, a z komody zabieram pudełko z biżuterię, z regału ściągam książki. Następnie idę do salonu i tam wybieram swoje płyty. Są pomieszane z kolekcją Styles’a, więc zajmuje mi to trochę czasu. Czuję jego wzrok na sobie, jednak postanawiam nie zwracać na to uwagi. Idę na strych, gdy już tam docieram, wyciągam swój stary, rodzinny album. Na samym jego końcu znajdują się zdjęcia, na których jestem ja i Harry, z czasów, kiedy jeszcze byliśmy szczęśliwi. Ocieram samotną łzę, która spływa mi po policzku. Powoli wyciągam nasze zdjęcia i kładę je na podłodze, a album wkładam do ostatniego już pudła.

Siedze w aucie i mam zamiar już odjeżdżać, gdy nagle orientuję się, że moja torebka została w domu Styles’a. Kurde!. A myślałam, że najgorsze już za mną, bo gdy wychodziłam Harrego nigdzie nie było. Powoli wychodzę z auta i wracam do domu, z którego przed chwilą uciekłam. Wzdycham i wchodzę do środka. Od razu zauważam swoją torebkę, która leży na stole w jadalni. Szybkim krokiem podchodzę do niej i zakładam na ramie. Gdy już mam wyjść na zewnątrz, czuję jak ktoś łapie mnie za nadgarstek i przyciąga do siebie – Harry. Nasze ciała stykają się, a ja chcąc nie chcąc patrze prosto w jego zaszklone oczy.
- [t.i], nie rób tego – szepcze – Nie zostawiaj mnie.
Czuję, że w moich oczach także pojawiają się łzy.
- Harry… Ja…
- Proszę… - błaga. – Obiecuję, że to się nie powtórzy, obiecuję.
Czuję, że zaraz się rozryczę.
- Nie – mówię stanowczo. – Przepraszam, ale nie.
Odrywam się od niego i wychodzę.
- Żegnaj Harry –mówię i zamykam za sobą drzwi. Biegnę do samochodu jakby gonił mnie seryjny morderca. Siadam za kółkiem i ruszam z piskiem opon. Gdy jestem już daleko od jego domu zatrzymuję się i zaczynam ryczeć. Dlaczego to wszystko tak bardzo boli?!


***
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

5 komentarzy: