sobota, 31 sierpnia 2013

Imagin "Coś kończy się, żeby coś mogło trwać" Part XI

Obudziłam się, czując czyjąś rękę na swojej talii. Harry. Przypomniałam sobie cały wczorajszy wieczór i stwierdziłam, że musiałam zasnąć w drodze powrotnej do domu. Spojrzałam na zegarek – 9.15. Wstałam i po cichu wyszłam z sypialni, kierując się do kuchni. Tam zrobiłam na śniadanie pyszne naleśniki. Stojąc przy blacie, poczułam, że ktos przytula mnie od tyłu.
- Harry – syknęłam ostrzegawczo. Nie byłam jeszcze gotowa.
- Przepraszam – pocałował mnie w policzek i usiadł przy stole.
- Jak się spało? – spytałam, chcąc szybko zmienić temat.
- Znakomicie, bo z tobą – usłyszałam w odpowiedzi.
- Cieszę się – podałam mu talerz i usiadłam obok niego. Patrzyłam jak je. Po chwili podniósł głowę i spojrzał na mnie.
- Ty nie jesz?
- Już jadłam – uśmiechnęłam się, gdy chłopak wracał do jedzenia.
Kiedy skończył, spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi, zielonymi oczyma i szepnął:
- [t.i], proszę, wróćmy do siebie.
- Nie wiem – zmarszczyłam brwi. – Daj mi trochę czasu.
- Ile? – zapytał łagodnie.
- Parę dni – odpowiedziałam, na co on pokiwał ze zrozumieniem głową. Zerknął na zegarek.
- Muszę już iść.
- Ok. – uśmiechnęłam się lekko. Pocałował mnie w policzek w wyszedł.

>parę dni później<

Zdecydowałam, że dam Harremu jeszcze jedną szansę. Może i jestem głupia, ale tak postanowiłam. Idę właśnie do jego domu, aby mu to oznajmić, gdy nagle dzwoni mój telefon. Patrzę na wyświetlacz. Liam.
- Cześć Li.
- Hej. Gdzie jesteś?
- Idę do Harrego. Muszę z nim pogadać.
- [t.i] nie idź tam!
- Co? Czemu?
- Po prostu nie idź. Proszę.
- Liam…
- Posłuchaj mnie chociaż.
- Słucham.
- Nie idź tam. To może się źle skończyć. Naprawdę. Uwierz mi.
- Liam! O co chodzi?!
- [t.i]. Nie mogę… Naprawdę… Nie chcę, żebyś cierpiała.
- Liam, nie wiem o co ci chodzi także NARA.
Rozłączyłam się. Wkurzył mnie. O co mu może chodzić? Nie wiem. Niezrażona, nadal idę do domu Hazzy. Po chwili jestem już pod drzwiami. Otwieram je, swoimi starymi kluczami, które zapomniałam oddać Stylesowi. Po cichu wchodzę do sypialni i co widzę? Harrego z jakąś laską! Chyba nie muszę mówić, co robią.
„[t.i] nie idź tam!”
” Po prostu nie idź. Proszę”
Nie idź tam. To może się źle skończyć. Naprawdę. Uwierz mi.”
„… Nie chcę, żebyś cierpiała.”
Liam miał rację. Mogłam go posłuchać. Powoli wycofuję się z pokoju, czując łzy na policzkach. Są tak zajęci sobą, że nawet mnie nie zauważyli.
Biegnę do swojego mieszkania, czując coraz większą złość. A ja głupia myślałam, że mu naprawdę zalezy! Głupia i naiwna – oto jaka jestem.
Wchodze do swojego mieszkania i zaczynam pakować swoje rzeczy. Muszę z tym skończyć. Muszę się od nich wszystkich odciąć. Muszę zacząć wszystko od nowa. Wszystko. Trudno, sama wychowam dziecko. Dam radę jestem silna. Zaczynam przeglądać notatnik z miejscami zamieszkania moich krewnych i znajomych. Moje spojrzenie pada na ostatni adres.
Ciocia Emma – NEW YORK.

 ***

Może być? Wiem, że trochę krótkie, ale mam nadzieję, że się podoba ;) Next jutro :D Muszę Wam wynagrodzić te dni zapomnienia ;P

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

3 komentarze: