*rok później, godzina 14.30*
Stoję przed swoim domem i zawzięcie szukam kluczy w swojej
torebce. Jak zwykle panuje w niej jeden, wielki burdel.
W NY jestem już od roku. Przez cały ten czas nie
kontaktowałam się z nikim z, jak to nazywam, mojego dawnego życia. Od jakichś
dwóch miesięcy mam swój własny dom. Wcześniej mieszkałam u cioci. Naprawdę wiele
jej zawdzięczam.
Z towarzyszącym mi okrzykiem triumfu, wyciągam z torebki klucze.
W domu panuje cisza. Zamykam drzwi i na palcach wchodzę do kuchni. Przy stole siedzi nieco korpulentna pani, koło pięćdziesiątki z okularami na nosie, rozwiązująca krzyżówki. Violetta.
- Mały śpi? – pytam szeptem.
- Tak – kobieta uśmiecha się do mnie ciepło.
- Dziękuję ci – odwzajemniam uśmiech. – Jeśli chcesz, możesz już iść.
Z towarzyszącym mi okrzykiem triumfu, wyciągam z torebki klucze.
W domu panuje cisza. Zamykam drzwi i na palcach wchodzę do kuchni. Przy stole siedzi nieco korpulentna pani, koło pięćdziesiątki z okularami na nosie, rozwiązująca krzyżówki. Violetta.
- Mały śpi? – pytam szeptem.
- Tak – kobieta uśmiecha się do mnie ciepło.
- Dziękuję ci – odwzajemniam uśmiech. – Jeśli chcesz, możesz już iść.
- No to do poniedziałku – mówi i wychodzi.
- Do poniedziałku – odpowiadam. Violetta jest opiekunką do
dzieci, naprawdę dobrą. Przychodzi tu od poniedziałku do piątku, czyli wtedy
kiedy jestem na uczelni, albo pracuję w bibliotece. Nie zarabiam za wiele, ale
jak na razie, nie muszę się martwić pieniędzmi. O wszystko dbają moja mama i
ciocia. Oczywiście, mam zamiar pracować gdy skończę studia. Nie mam zamiaru być
dla nich ciężarem.
Wchodzę do pokoiku dziecięcego i zaglądam do łóżeczka. Śpi w
nim czteromiesięczny bobasek o ciemnobrązowych, kręconych włoskach. James.
Gdyby otworzył oczka, zobaczyłabym zielone tęczówki. Jest taki podobny do swego
ojca.
Stop! Nie myśl teraz o nim. Zaczęłaś nowe życie. Pamiętasz?
Potrząsam głową, chcąc odegnać od siebie obraz Harrego Stylesa. Nagle dzwoni telefon. Zerkam na wyświetlacz „Matt”.
Stop! Nie myśl teraz o nim. Zaczęłaś nowe życie. Pamiętasz?
Potrząsam głową, chcąc odegnać od siebie obraz Harrego Stylesa. Nagle dzwoni telefon. Zerkam na wyświetlacz „Matt”.
- Hej!
- Hej [t.i]! Jesteś dzisiaj wolna?
- Nie. Ale jeśli chcesz, to możesz pomóc mi przy małym.
- Ok. Będę za pół godzinki.
- To do zobaczenie.
- Narka.
Uśmiecham się. Matt jest moim przyjacielem. Naprawdę bardzo
go lubię. Wydaje mi się, że on chyba coś do mnie ma, ja do niego z resztą też,
ale… Po prostu nie jestem jeszcze gotowa na kolejny związek. Tak, wiem. Rok to
długi okres czasu, ale moje złamane serce nadal się goi.
Słyszę dzwonek do drzwi, więc po cichu idę je otworzyć.
Coś krótkie te twoje pół godzinki.
- Szybki jesteś – mówię otwierając drzwi. Jednak nie zastaję za nimi Matt’a.
Słyszę dzwonek do drzwi, więc po cichu idę je otworzyć.
Coś krótkie te twoje pół godzinki.
- Szybki jesteś – mówię otwierając drzwi. Jednak nie zastaję za nimi Matt’a.
Na progu stoją Harry Styles i Liam Payne.
Fuck!***
Tak, wiem. strasznie krótki. Obiecuję, że następny będzie dłuższy. A tak apropo tekstu to nie spodziewaliście się, że głównej bohaterce uda się uciec aż na rok co nie???
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
O jpdl ale zajebiste
OdpowiedzUsuńBoskieeee dawaj nexta!!
OdpowiedzUsuńSuper mega zajebiste *.* kiedy dodasz nexta?
OdpowiedzUsuń